Powszechnie wiadomo, że istnieją cztery podstawowe grupy krwi. Jednak nie tak powszechnie my sami wiemy, do której grupy należymy. I choć spora część osób wie, pozostaje niemałe grono tych nieświadomych.
Jaką mam grupę krwi ?
Nieświadomość ta nie może być nazywana słodką, niemądrą – jak najbardziej. Może to zbyt ostre, ale na pewno nie bezpodstawne. Musimy zdawać sobie sprawę z czyhających na nas zagrożeń. Wypadek samochodowy, choroba… Konieczność transfuzji może spotkać także Ciebie. Nie znamy dnia, ani godziny.
Jak sprawdzić jaką mam grupę krwi ?
Wydawać by się mogło, że to nic nie znaczące symbole, literki, których poznanie wiąże się z jakimś wysiłkiem z naszej strony. Trzeba przecież iść do przychodni lub zapisać się prywatnie, przejść nieprzyjemne pobieranie krwi, zapłacić za badanie, czekać kilka dni na wyniki.
Czy jednak ten wysiłek jest wielki, zbyt trudny do pokonania?
Chyba nie ma większej motywacji aniżeli możliwość uratowania swojego życia tylko dzięki temu jednemu badaniu przeprowadzanemu przecież TYLKO raz w życiu.
Brak zainteresowania tym tematem jest wysoce nieodpowiedzialny. Warto zdać sobie sprawę z tego, że w przypadku naszej śmierci z powodu zbyt późno przeprowadzonej transfuzji wszyscy, którzy nas znali i kochali będą cierpieć. Możliwe, że ciężko będzie im uspokoić wyrzuty sumienia: „Mogłam/łem ją/go namówić na te badania. Wtedy wszystko wyglądałoby inaczej.”
Nikt z nas nie chce (nawet po śmierci) zostawić najbliższych z jakimikolwiek obciążeniami, zwłaszcza w postaci wyrzutów sumienia, obwinianiem się o naszą śmierć. Zatem, jeśli nie chcesz zadbać o siebie, zadbaj chociaż o rodzinę i przyjaciół chcących, abyś żył jak najdłużej.
Nie bez powodu w większych sklepach można zakupić nawet breloczek do kluczy ze swoją grupą krwi. Cóż za pomoc dla służb ratowniczych i lekarzy!
Żeby w ogóle chcieć ruszyć się na badanie grupy krwi, trzeba tego po prostu chcieć. Trzeba zdać sobie sprawę ze swojej śmiertelności i wzięcia pod uwagę wszystkich możliwości, gdy wychodzimy z (też nie w stu procentach) bezpiecznego domu. Dla młodych ludzi z pewnością jest to bardzo trudne, wręcz abstrakcyjne. Niby wszyscy zdajemy sobie sprawę z bezlitosnego faktu, że umrzemy, ale „przecież to będzie za 50 lat, na łożu śmierci, wśród rodziny i przyjaciół. Na pewno nie za pół godziny, ani jutro. Niemożliwe! Umrę ze starości. Na pewno.”
Tak mniej więcej mogą brzmieć myśli nigdy na głos niewypowiedziane, ale istniejące w głowie i usypiające czujność. Wszyscy musimy wyzbyć się takich myśli, aby – paradoksalnie – odwołać wizytę Kostuchy.
Dowiedz się więcej na temat: